Dawno mnie tu nie było, ale Kochani wracam... Kto jest finansistą, ten wie, że ostatnie miesiące to potężna i wytężona praca. Praca, która pochłaniała wszystko. A prócz tego brak słońca, szybko zachodzący dzień, deszcze i... Co tu dużo mówić - chciałoby się rzec "Dzień Dobry Ukochany Dniu Świstaka”.
Jak każdy codziennie szybciutko ogarniam przestrzeń, wykonuję szereg obowiązkowych czystości, jadę do pracy. Znów tysiąc maili i milion próśb – znajdziesz, popatrzysz, pomożesz, podpowiesz, przecież Ty wiesz jak to zrobić. Każda godzina dnia wypełniona co do minuty. Tu spotkanie, tam zakupy... i tak dalej. Wstaję rano, kładę się późno. Żyję resztkami sił, nie widząc, że już dawno powinnam zatrzymać się przy znaku „stop” i wywiesić tabliczkę „odpoczywam”.
I przyszedł ten czas. W życiu nie sądziłam, że koronowirus przyniesie taki podarek w postaci wolnego czasu, który zamierzam wykorzystać właśnie na odpoczynek. Wiem, wiem, to fakt, że chwili nie mogę wysiedzieć na moich "czterech literach", ale kto powiedział, że odpoczynek musi być lenistwem? Wczoraj pomogłam moim synom układać drewno na opał. Po południu aeratorem "zryłam" cały trawnik, który nabierze sił do szybkiego wiosennego wzrostu. Dziś poszłam na blisko 12 km spacer.
Potrzebowałam wyciszenia, poukładania myśli, posłuchania śpiewu ptaków, pobyć sama ze sobą i słońca, którego wszyscy mieliśmy jak na lekarstwo... Jestem szczęśliwa, mimo, że za oknem panuje taki wirus.
Czy Wy też tak macie? Piszcie proszę…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz