Rachunkowość to magia, zaklęcia, mądrość i… stos sprawozdań

Dzień szczęśliwy, dzień radosny. Sprawozdania w RIO złożone. Radnym przekazane sprawozdanie z wykonania budżetu. Zamknięty rok. Bilanse zagrały. Choć przyznaję, że przez pół dnia szukałam „złamanego grosza”… Znalazłam. Zamknęłam. Wysłałam. Uff… Można chwilę odsapnąć.

Rachunkowość to magia. Dla niektórych osób to nawet czarna magia. Jako księgowa używam „zaklęć” nader często. Najpewniej spytacie: jakiś zaklęć? A na przykład: Wn 130/Ma 201, VAT odliczam, stosuję tę stawkę amortyzacji, na konto 800 przeksięgowuję… itd. 

Kreuję rzeczywistość, wyczarowuję obraz firmy, zmieniam dokumenty księgowe w abstrakcyjne i symboliczne byty finansowe, których potem jednych cieszą, a innych martwią. Jestem bardzo rygorystyczna, systematyczna i terminowa. Każdego miesiąca sporządzam „tysiące” deklaracji, sprawozdań, analiz. A koniec roku i początek nowego to istny ciąg zdarzeń – zamykająco-otwierająco-podsumowująco-rozpoczynająco…

Zamiast szklanej kuli mam elektronicznie prowadzone księgi rachunkowe, czyli „zaczarowywane” dane z dokumentów, które ukazują się pod postacią wszelkiego rodzaju pozycji aktywów, pasywów, przychodów i kosztów/rozchodów, potrafią się łączyć i dzielić, pokazując raz wielkości zagregowane, a raz rozłożone na czynniki pierwsze, wedle woli czyniącego (czyli księgowego). 

Zamiast jednej księgi zaklęć, posiadam całe tomy niezbędnych do czynienia księgowej magii: ustawa o rachunkowości, ustawa o finansach publicznych, ustawy podatkowe, krajowe standardy rachunkowości, kodeks spółek handlowych, międzynarodowe standardy sprawozdawczości finansowej. A do tego posiadam „moją” politykę rachunkowości. 

Prawda, że ciekawy zawód? Dzisiaj jestem szczęśliwa… Zaklęcia zadziałały… Mam chwilkę luzu… Takiego księgowego luzu ;)