Gdy idę z kijkami w las, milknie miejski
gwar… wokół cisza… śpiew ptaków… szelest liści… za każdym razem głęboko
oddycham i często rozmyślam…. Czego pragnę? Co jest dla mnie ważne? Cisza wokół
pozwala mi pobyć samej ze sobą… Lubię ten stan… rozmyślając nad życiem, doceniam
to, co mam… często pracuję nad tym, co chcę w sobie zmienić... Pokochałam
siebie…
Coraz częściej milczę... To przyszło
do mnie z wiekiem… Nie dlatego, że nie mam nic ciekawego do powiedzenia, ale
dlatego, że szkoda czasu i energii na jałowe dyskusje... Często się uśmiecham i
przemilczam pewne kwestie... Nie psuję sobie humoru… Bo i po co? Świata nie
zmienię… Ciebie, tym bardziej… Prędzej zmienię sobie, ale czy tego chcę?
Kiedyś chciałam zbawiać świat… Wierzyłam,
że wystarczy innym powiedzieć to, co wiem, by zrozumieli i przyjęli mój punkt
widzenia... Nie dlatego, że moja prawda jest/była najprawdziwsza, ale dlatego,
żeby reagować, gdy inni głoszą głupstwa… Dzisiaj częściej używam przenośni… częściej
milczę… i uśmiecham się na wygłaszane głupoty…
Dlaczego milczę? Ponieważ często
dyskusja oznacza zniżenie się do poziomu, którego nie akceptuję… A nie
akceptuję dialogu bez użycia argumentów… nie akceptuję pustych sloganów, amatorszczyzny, manipulacji, propagandy…
Oczy są zwierciadłem duszy… Uśmiech
najkrótszą drogą do drugiego człowieka…. A cisza? Cisza jest piękna...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz