Dawno się tak nie ucieszyłam na
deszcz. Dzisiaj, po wielu dniach duchoty, wreszcie spadł. Ulga dla ludzi, ale
przede wszystkim dla moich ( najpewniej nie tylko) roślin, które po kilku słonecznych
tygodniach stały się „nijakie”. Bez koloru i bez życia, mimo tego, że
codziennie je podlewam. Najpewniej teraz po burzy odetchną, tak jak my…
W takie deszczowe popołudnie
chciałam namówić Was do przeczytania książki „Kiedy
pada deszcz” Lisy De Jong. Opowieść ta mówi o:
„(…) Odkąd
sięgam pamięcią, Beau Bennett był moim najlepszym przyjacielem. Kochałam się w
nim, zanim wszystko się zawaliło. Teraz chłopak chce ode mnie czegoś więcej,
ale nie jestem w stanie mu tego dać. Wszystko się zmieniło. Chciałabym móc
powiedzieć mu dlaczego, ale nie potrafię. Nie
wiedziałam, jak bardzo go potrzebuję, póki nie wyjechał na studia, a ja
zostałam kompletnie sama. Pewnego dnia do miasta zawitał Asher Hunt. Chłopak z
ciemnymi, urzekającymi oczyma i zarozumiałym uśmieszkiem tchnął życie w to, co
ze mnie pozostało. Pomógł mi zapomnieć o bólu, który więził mnie już od tak
dawna. Byłam zraniona. Zostałam ocalona. Odzyskałam nadzieję. Tamtej nocy
myślałam, że to koniec mojej historii, jednak teraz wiem, że był to jej nowy
początek. Przynajmniej dopóki pewien sekret nie wywrócił mojego świata do góry
nogami… Ponownie. Jedna noc na zawsze zmieniła moje życie.”
W taki dzień odetchnijcie
z książką w ręku…