środa, 16 maja 2018

Wisteria – piękne, ale ekspansywne pnącze


Któregoś razu wędrowałam podmiejską uliczką, podziwiając majową zieleń, gdy moją uwagę przykuł niewielki budynek, który tonął w fiolecie. Z bezlistnych pędów zwieszały się girlandy kwiatów, zasłaniając fasadę od czerwonej dachówki aż do samej ziemi! Raj – pomyślałam. Te roślinę muszę mieć w moim ogrodzie.


Poszperałam w internecie i za dwa tygodnie kurier przywiózł ją do mego domu. Zdążyłam już poczytać o tej pięknej roślinie zwanej Wisterią. Ciepłolubna, szybko rosnącą, pochodząca z Dalekiego Wschodu, ekspansywna, trzeba ją co roku przycinać, inaczej będzie kłopot. No i wymaga naprawdę solidnych podpór. Rewelacja – pomyślałam. 


Sadzonkę umieściłam przy prywatnej lampie oświetleniowej tuż przy ogrodzeniu. Wisteria przyjęła się znakomicie. Zakwita każdego maja, jest piękna. Latem przez jej liście sączy się nastrojowe zielonkawe światło. Kibicowałam jej bardzo, gdy wypuszczała wielometrowe wąsy, czepiając się wszystkiego wokół. Jesienią przebarwia się na złoto i stroi w brązowe strąki. Pędy tworzą coraz gęściejszą plątaninę. 


Jednak Wisteria wije się coraz śmielej. Osiągnęła już ponad 12 metrów. Ma wonne, fioletowe, kwiaty. Mąż co roku, w okresie letnim przycina pnącze, gdyż zapuszcza się na kabel elektryczny. A to już nie jest śmieszne. Jednak te strzyżenie i nam, i jej jest bardzo potrzebne. Nam, bo zapewnia dopływ prądu, a jej, bo kwitnie każdego roku.


Marzy mi się taka alejka w moim mieście, nad którą zwisałyby te piękne kwiaty. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz