środa, 31 stycznia 2018

Domowe wafle najlepsze...



Piotr przyszedł ze szkoły i… Mamo dawno nie robiłaś wafli… proszę, proszę, proszę… Pomogę, wiesz, że pomogę… Nie wiem jak u Was, ale u mnie w kuchni zawsze mam „schomikowane” wafle i orzechy, bo to najszybsze „ciasto świata”…


Tak więc, po obiedzie zabrałam się do pracy… Paczka wafli tortowych – jest… Puszka mleka zagęszczonego jest, ale w sklepie… Piotr pobiegł kupić… A ja wyciągnęłam orzechy włoskie… Mamy ich tysiące, więc zaczęłam tłuc skorupki…


Puszkę z mlekiem wstawiłam do wysokiego garnka i zalałam wodą (puszka powinna być w całości zakryta)...  Do tego celu wykorzystuję garnek do szparag…  Gotowałam przez ok. 2 godziny… Orzechy posiekałam na drobne kawałki... Od Nigelli Lawson „ściągnęłam” podwójny tasak do ziół… Wykorzystuję go również do orzechów (i nie tylko)… Naprawdę gorąco polecam… Świetna rzecz…


Po upływie wymaganego czasu odlałam wrzątek i postawiłam puszkę w zimnej wodzie… Nigdy nie otwieraj gorącej puszki… Kiedy puszka była już zimna, otwarłam ją i przełożyłam zawartość do szklanego naczynia… Do masy dodałam posiekane orzechy... No i zaczęło się smarowanie… Gotową, posmarowaną paczkę przykryłam deską do krojenia, obciążyłam garnkiem wypełnionym wodą i odstawiałam na ok. 30 minut… 


Już jedzą… Aż im się "uszy trzęsą"… A jak Wy przygotowujecie wafle? Piszcie…


niedziela, 28 stycznia 2018

Lampka wina...



Wino zapewnia długowieczność… Tak, tak, wszystko dzięki wysokiej zawartości resweratrolu, niezwykle silnego przeciwutleniacza, który stymuluje gen długowieczności - SIR2… Ważne jest oczywiście jakie wino pijemy... Czerwone zawiera średnio pięć razy więcej resweratrolu niż białe... 


Wino poprawia pracę mózgu i usprawnia pamięć... Jest lekarstwem dla serca… Chroni przed rakiem...  Poprawia trawienie… Chroni przed rozwojem cukrzycy typu 2... Zapobiega negatywnym skutkom siedzącego trybu życia… Zmniejsza ryzyko rozwoju raka jelita grubego… Chroni mózg przed uszkodzeniami spowodowanymi niedokrwieniem... Pomaga utrzymać figurę… Chroni przed zakrzepicą… Zapobiega zakażeniom górnych dróg oddechowych... Zwalcza przeziębienie… Obniża cholesterol…


Ale uwaga! Co za dużo, to niezdrowo…


Nadmierne pice szkodzi... To wie każdy z nas... Powinniśmy poprzestać na leczniczej dawce (jeden kieliszek dziennie dla kobiet i dwa dla mężczyzn)... Maksymalnie, wtedy właściwości lecznicze zostaną zachowane… Pijmy więc, ale z umiarem…

piątek, 26 stycznia 2018

Pomogłam, bo lubię pomagać…



W samochodowym cd nastąpiła zmiana płyty… Dźwięki pierwszych taktów i już wiem, że to nowa płyta Ani Wyszkoni… Fenomenalna płyta… Gorąco polecam… Piękne testy… „Tyle z życia dziś masz, tyle masz… Ile sam pozwolisz życiu sobie dać… Cały świat mimochodem daje ci o sobie znać… Tyle z tego dziś masz, tyle masz… Ile sam dla siebie chcesz od życia brać… Cały świat coraz mocniej daje ci o sobie znać… Każdego dnia…”

Słowa tej piosenki sprawiły, że zaczęłam się zastanawiać nad ich głębokim sensem… Niesamowite, jak tekst i nastrojowe, delikatne wykonanie Ani skłania do refleksji nad życiem i nad tym, jak wiele życie nam proponuje… Musimy tylko wyciągnąć „po to wszystko” ręce, to oczywiste… Codziennie, konsekwentnie, bez kompleksów i wyrzutów sumienia… 

Zawsze uśmiechnięta, z sercem na dłoni… Dla mieszkańców, znajomych, przyjaciół… Dzisiaj zwątpiła w swoje możliwości… Musiała bowiem stawić czoła ogromnemu wyzwaniu… Zadzwoniła do mnie i poprosiła o pilną pomoc… Ja? – pomyślałam… Ale pobiegłam, aby móc dowiedzieć się o co chodzi… 

Musiało się coś złego wydarzyć… Tak sądzę, bo nigdy nie widziałam Jej w takim stanie… Pomogłam, bo lubię pomagać… Kilka miłych słów… Kilka „przywołań” do porządku… Kilka zdań dodających otuchy… i dała radę… Wspaniałe wystąpienie… Nawet uśmiech pojawił się na Jej twarzy… Piękna i mądra kobieta… Zawsze zerkam na Nią z podziwem… 

Każda z nas miewa takie momenty… Ważne jest, aby mieć „Anioła Stróża” blisko siebie… Aby od czasu do czasu przypomniał i Tobie, i mi… że nie warto się przejmować byle czym… żeby żyć pełnią życia… żeby garściami brać to, co życie codziennie nam oferuje… Ja korzystam z takich „usług”, a Ty?



środa, 24 stycznia 2018

Wróciłam do korzeni...



Kończąc podstawówkę bardzo chciałam iść do szkoły plastycznej… Moim marzeniem było zostać dekoratorem wnętrz… To były dawne czasy… Szkoła plastyczna daleko, w Poznaniu, rodzice nie pozwolili… Moja plastyczka płakała jak odchodziłam do ekonomika… Było, minęło… 


Od pewnego czasu zaczęłam malować… Wróciłam do korzeni… Teraz zimą, jest na to doskonały moment… Długie, deszczowe wieczory nie zachęcają do spacerów… Pejzaże… martwa natura… bukiety kwiatów… Malowanie odpręża… Jest fenomenalną zabawą plastyczną… Farby, pędzle, gąbki, ręce… i wyobraźnia…


Pamiętacie Kusego z „Rancza”? Również oddawał się tej przyjemności… To również świetna zabawa z dziećmi… No moje już są za duże, to oczywiste, ale gdy któraś z Was ma mniejsze dzieci, może zaproponować wspólne malowanie… Kartka, płótno, kredki, farby, i do dzieła… Być może odkryjecie w sobie, i dzieciach nowe talenty… Zachęcam…


Kiedyś może pokażę Wam moje „dzieła”… A być może, że i Wy pokażecie swoje… Malujcie, to odpręża i jest fantastyczną odskocznią od dnia codziennego... I macie poczucie tworzenia... Gorąco zachęcam...


niedziela, 21 stycznia 2018

Malinóweczka...



Reklamować domowych nalewek nie muszę, bo kto posmakował ten wie, że to rarytas z górnej półki... Od zawsze przygotowuję "wiśnióweczkę", bo jest rewelacyjna na zimowe wypady w góry… W tamtym roku, latem wpadł mi w ręce przepis na malinóweczkę… Daniel przyniósł dla posmakowania… Ach, musiałam ją zrobić… Maliny rosną w moim ogrodzie, tak więc nie było problemu z jej przygotowaniem…


Składniki: podaję na 1 kg owoców, a Wy dostosujcie go do ilości malin jaką chcecie zamienić na nalewkę:

1 kg dojrzałych malin bez szypułek, 1 kg cukru, 0,5 litra spirytusu


Wykonanie: do dużego słoja, wsypujemy kilo malin… zalewamy je spirytusem i stawiamy w ciemnym miejscu na 6 tygodni... Po tym czasie zlewamy spirytus do drugiego słoja, a maliny w słoju nr 1 zasypujemy cukrem i w takim stanie pozostawiamy je na ok. 6 - 8 tygodni… Po tym czasie zlewamy nalewkę, oddzielamy owoce (przepłukujemy je przegotowaną wodą) i przelewamy do właściwych butelek… Taki „napój” pozostawiamy na około 6 miesięcy…   
 

Warto było czekać kilka miesięcy, bo nalewka nabrała właściwej klarowności i smaku... Na „wypad” do Karpacza jak znalazł…