niedziela, 21 stycznia 2018

Malinóweczka...



Reklamować domowych nalewek nie muszę, bo kto posmakował ten wie, że to rarytas z górnej półki... Od zawsze przygotowuję "wiśnióweczkę", bo jest rewelacyjna na zimowe wypady w góry… W tamtym roku, latem wpadł mi w ręce przepis na malinóweczkę… Daniel przyniósł dla posmakowania… Ach, musiałam ją zrobić… Maliny rosną w moim ogrodzie, tak więc nie było problemu z jej przygotowaniem…


Składniki: podaję na 1 kg owoców, a Wy dostosujcie go do ilości malin jaką chcecie zamienić na nalewkę:

1 kg dojrzałych malin bez szypułek, 1 kg cukru, 0,5 litra spirytusu


Wykonanie: do dużego słoja, wsypujemy kilo malin… zalewamy je spirytusem i stawiamy w ciemnym miejscu na 6 tygodni... Po tym czasie zlewamy spirytus do drugiego słoja, a maliny w słoju nr 1 zasypujemy cukrem i w takim stanie pozostawiamy je na ok. 6 - 8 tygodni… Po tym czasie zlewamy nalewkę, oddzielamy owoce (przepłukujemy je przegotowaną wodą) i przelewamy do właściwych butelek… Taki „napój” pozostawiamy na około 6 miesięcy…   
 

Warto było czekać kilka miesięcy, bo nalewka nabrała właściwej klarowności i smaku... Na „wypad” do Karpacza jak znalazł… 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz