Reklamować domowych nalewek nie muszę, bo kto posmakował ten
wie, że to rarytas z górnej półki... Od zawsze przygotowuję "wiśnióweczkę", bo jest rewelacyjna na
zimowe wypady w góry… W tamtym roku, latem wpadł mi w ręce przepis na malinóweczkę… Daniel
przyniósł dla posmakowania… Ach, musiałam ją zrobić… Maliny rosną w moim
ogrodzie, tak więc nie było problemu z jej przygotowaniem…
Składniki: podaję na 1 kg owoców, a Wy dostosujcie go do ilości
malin jaką chcecie zamienić na nalewkę:
1 kg dojrzałych malin bez szypułek, 1 kg cukru, 0,5 litra spirytusu
Wykonanie: do dużego słoja, wsypujemy kilo malin… zalewamy je
spirytusem i stawiamy w ciemnym miejscu na 6 tygodni... Po tym czasie zlewamy
spirytus do drugiego słoja, a maliny w słoju nr 1 zasypujemy cukrem i w takim
stanie pozostawiamy je na ok. 6 - 8 tygodni… Po tym czasie zlewamy nalewkę,
oddzielamy owoce (przepłukujemy je przegotowaną wodą) i przelewamy do
właściwych butelek… Taki „napój” pozostawiamy na około 6 miesięcy…
Warto było czekać kilka miesięcy, bo nalewka nabrała właściwej klarowności i smaku... Na „wypad” do Karpacza jak znalazł…
Warto było czekać kilka miesięcy, bo nalewka nabrała właściwej klarowności i smaku... Na „wypad” do Karpacza jak znalazł…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz