Przyznacie same, że przeproszenie
i przyznanie się do błędu to trudna sprawa. Czasem wolelibyśmy o temacie
zapomnieć lub na siłę udowodnić, że mieliśmy rację. Ale i przepraszać niekiedy
trzeba. Jest to świadectwo dojrzałości i odwagi.
Przepraszanie kurtuazyjne, czyli np.
„Wybacz, ale się nie zgodzę z tobą…” oznacza, że wcale nie zależy nam na tym,
by nam wybaczono. Choć może wydawać się nieszczere, przeważnie wiemy, jak ją
odczytać i nie powoduje ona nieporozumień. Kurtuazja nie powoduje jednak nawet
ułamka takich trudności, jakie targają nami, gdy faktycznie mamy kogoś przeprosić.
Bywają sytuacje, kiedy przeprosiny
są niezbędne. Najprościej jest, gdy naszym zachowaniem lub słowami nieco
przekroczymy granicę dobrego tonu, szturchniemy kogoś, podniesiemy głos albo
użyjemy obraźliwego słowa. Bywa też, że faktycznie mocno coś przeskrobiemy
niszcząc zaufanie innych osób do nas samych. W powyższych momentach przeprosiny
to rzecz naturalna.
Natomiast najtrudniejszą sytuacją
jest ta, w której będziemy współwinni doprowadzenia do ostrej kłótni i
wzajemnego obrażania się. Takie coś następuje zazwyczaj w wyniku wybuchów
złości i nie jest przemyślane. Taką sytuację koniecznie należy naprostować,
jeśli chcemy utrzymać kontakt z drugą stroną.
Prawdziwe i szczere przeprosiny
wcale nie obniżają wartości człowieka, a podkreślają jego charakter. Nie każdy
bowiem potrafi się zdobyć na ten gest. Jeśli ktoś jest w stanie przyznać się do
błędu, zwłaszcza poważnego, pokazuje, że jest wart zdecydowanie więcej niż
traci na tej sytuacji. Faktycznie miał moment słabości, ale nie stracił szacunku
dla siebie. Co więcej jest gotów ponieść konsekwencje swoich słów i czynów z
podniesioną głową, żałując, ale nie załamując się. To bardzo wartościowa cecha.
Uczynienie pierwszego kroku
przepraszania, gdy drugą stronę uznajemy za współwinną jest najtrudniejsze. Przeprosiny
to gest pojednawczy, który ma być impulsem do naprawienia relacji. Przepraszać
warto, ponieważ większość autorefleksyjnych osób będzie żyła z ciężarem
poczuciem winy, jeśli danej kwestii nie naprostują. Ciężar ten narasta z czasem
i im dłużej zwlekamy, tym trudniej nam przeprosić, przez co dystans do danej
osoby wciąż wzrasta, aż staje się niemal niemożliwy do skrócenia. Po
przeprosinach, zwłaszcza w ciężkiej sprawie, czujemy się natomiast o wiele
lepiej. Lżej. Atmosfera staje się oczyszczona i nie musimy zaprzątać sobie tym
głowy. Dla tego uczucia warto się przemóc.
Nie ma co ukrywać, że
przepraszanie bywa trudne. Sama mam z tym problemy, zwłaszcza w sytuacjach
nieoczywistych, w których częścią winy obarczam drugą stronę. To dla mnie wciąż
pole do pracy, ale wiem doskonale, że muszę ją wykonać. A jak Wam przychodzi
przepraszanie? Musieliście kiedyś przepraszać w naprawdę trudnej sytuacji?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz