Kilka tygodni temu byłam w górach… Piękna, słoneczna pogoda… Uśmiech
na twarzy… I…
Na Szrenicę wjechałam kolejką… Piękne widoki… Śnieg odbijał przepiękne
promienie słoneczne… Piękne świerki… W dole ślady po nartach… Snowboardziści… Narciarze…
Zazdroszczę… choć kiedyś próbując tego sportu, nie „załapałam bakcyla”…. Potem
"wdrapałam się" na stok… Pełno, pięknego bieluśkiego śniegu… Momentami oblodzone
trasy… Ale dałam radę… Bo kto jak nie ja…
Potem kilka fotek na górze… Słońce… wiatr… mijani turyści…
Dzień Dobry… Dobry dień… Kilka kroków i znalazłam się w czeskim schronisku…
Knedle z truskawkami i gorąca herbata zrobiły swoje… Zadowolona z „wypadu”
pomaszerowałam z powrotem…
Uczą pokory…
Zdobyte… dają ogromną satysfakcję, zadowolenie… i dumę… Zakochałam się w nich
już bardzo, bardzo dawno… W sumie mam je w genach… Moi dziadkowie pochodzili z Rzeszowszczyzny
i okolic Zakopanego… Czyli "góralka spod samiuśkich Tater"… Ha ha ha… Żartuję
oczywiście…
Ale faktem jest, iż wyprawy w góry, dają mi ogromną siłę i wiarę we własne możliwości… Na
kilka lat odstawiłam je na bok… dzieci… ale po powrocie na Ich łono…. Znowu żyję…
Dziękuję… Wrócę do Was już niedługo… bo jesienią…
Szczęśliwi jesteśmy, iż mieszkamy w takim kraju, gdzie mamy dostęp do morza... oraz do gór... Szanujmy i doceniajmy... a przede wszystkim korzystajmy z takich dobrodziejstw...
Gorąco polecam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz