Domowy budżet
Każda z nas wie, ile się trzeba nagłówkować by na wszystko starczyło.
Niestety wiele z nas żyje „od pierwszego do pierwszego”. Płace stoją w miejscu,
natomiast ceny z dnia na dzień idą w górę. A to energia, a to gaz, a to
ulubione masło… Dodatkowo dochodzą zaciągnięte w przeszłości kredyty a to na
mieszkanie, a to na auto, a to na książki dla dziecka…
Chciałabym Wam zaproponować abyście od przyszłego miesiąca rozpoczęły zapisywanie w notatniku,
Exellu, bądź w zeszycie swoje dochody i wszystkie
wydatki! Ale naprawdę wszystkie, łącznie z tzw. „zachciankami” – wszystkie
znamy takie zakupy – zachciało mi się czekoladki, bluzeczki… Już po miesiącu zobaczycie, który
zakup był fanaberią, z czego można zrezygnować, w imię tak długo
oczekiwanego wyjazdu do kina lub na koncert ulubionego wokalisty bądź zakupu
nowych czerwonych szpilek! Taki sposób
zapisywania i podliczania swoich dochodów i wydatków pozwoli Wam na
zaoszczędzenie być może kilkudziesięciu lub kilkuset złotych miesięcznie. Po
paru miesiącach może być to znaczna kwota, za którą spełnicie marzenie swojego
dziecka lub swoje.
Ja stosuję taki mechanizm od wielu lat. Sprawdza się w stu
procentach. Znajomy kiedyś śmiał się z mojej techniki. A od paru ładnych lat,
sam stosuje tę zasadę. Złapał się na tym, że co miesiąc bezsensownie wydawał sporą
część swojego budżetu na totolotek, z którego nie uzyskiwał żadnego
dochodu. Obecnie, z tego tytułu, miesięcznie oszczędza 48 zł, które przeznacza na
lokatę dla syna (ponoć na studia). Pomysł godny powielenia...
Ciekawa jestem, ile z Was
zainteresowało się tym pomysłem? Podejmiecie
zadanie? To nic nie
kosztuje, prócz szczerych chęci i wieczornego wpisywania każdego wydatku w rubryczki.
A może po takim „oszczędzaniu” pójdziecie z mężem na randkę, z kinem i
kolacją w tle? Kiedy ostatnio byłyście na
takim „wypadzie”? Piszcie proszę…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz