Gdy przed tygodniem wysiadłam z pociągu i weszłam na dworzec główny,
stanęłam i wypowiedziałam „łoł”…
Piękny, nowoczesny… choć jak dla mnie,
dziewczyny z prowincji, troszkę przytłaczający…
Usiadłam, zamówiłam kawę… obserwowałam
przez chwilę…
Wszędzie pełno spieszących się ludzi... Mało kto się uśmiecha…
Nikt nikogo nie zna… Sama sobie…
Na uczelnię pojechałam tramwajem… 20 minut
czekania, 30 minut jazdy… Dotarłam… Grupa bardzo komunikatywna, profesjonalni wykładowcy…
Dużo pozytywnej energii… Po zajęciach poszłam na tramwaj… 20 minut czekania, 20
minut jazdy, hotel…
Po „ogarnięciu się” wyruszyłam na stare miasto…
Poznań jest pięknym miastem… Wspaniale oświetlone budynki użyteczności
publicznej… Przepiękna architektura… Zawieszone ozdoby świąteczne… Kawiarenki…
Restauracje… i człowiek pozostawiony sam sobie, nieznajomy, samotny… W Starym Browarze
tłumy, w galeriach „po drodze” tłumy…
Studenci, emeryci… i korki… wszechobecne korki! Hałas
Usiadłam w restauracji, zamówiłam spaghetti z
owocami morza oraz ulubioną kawę i obserwowałam… Lubię obserwować… Tak
można „znaleźć” wiele nowych pomysłów, koncepcji… Ale ja nie o tym… Po drugim
takim tygodniu, w Poznaniu, jestem szczęśliwa, że mieszkam w małej miejscowości
Witnica...
Spytacie najpewniej dlaczego? Dlatego, że mamy
wszędzie blisko, do szkoły, do sklepu, do mechanika, do lekarza, do fryzjera, do
restauracji, do przyjaciół… Spotykając mieszkańców (tak naprawdę znajomych) często
mówimy sobie „Dzień Dobry”, „Co słychać?”… Często wymieniamy się poglądami… „Wszyscy”
się znamy… Czuję się bezpieczna… tak blisko mamy straż pożarną i policję… Znamy
tych Chłopaków – fajni, doświadczeni ludzie… Mamy sąsiadów, którzy często powiadamiają
nas kto się „kręci” koło naszych domów…
Kiedyś chciałam stąd uciekać… Teraz stwierdzam, że tu jest moje miejsce… tu
jest mój dom… Moje miasto a w nim...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz