niedziela, 4 grudnia 2016

Moje miasto a w nim...



Ostatni raz pociągiem, w Poznaniu, byłam 12 lat temu…

Gdy przed tygodniem wysiadłam z pociągu i weszłam na dworzec główny, stanęłam i wypowiedziałam „łoł”… 

Piękny, nowoczesny… choć jak dla mnie, dziewczyny z prowincji, troszkę przytłaczający… 

Usiadłam, zamówiłam kawę… obserwowałam przez chwilę… 

Wszędzie pełno spieszących się ludzi... Mało kto się uśmiecha… Nikt nikogo nie zna… Sama sobie…


Na uczelnię pojechałam tramwajem… 20 minut czekania, 30 minut jazdy… Dotarłam… Grupa bardzo komunikatywna, profesjonalni wykładowcy… Dużo pozytywnej energii… Po zajęciach poszłam na tramwaj… 20 minut czekania, 20 minut jazdy, hotel…


Po „ogarnięciu się” wyruszyłam na stare miasto… Poznań jest pięknym miastem… Wspaniale oświetlone budynki użyteczności publicznej… Przepiękna architektura… Zawieszone ozdoby świąteczne… Kawiarenki… Restauracje… i człowiek pozostawiony sam sobie, nieznajomy, samotny… W Starym Browarze tłumy, w galeriach „po drodze”  tłumy… Studenci, emeryci… i korki… wszechobecne korki! Hałas


Usiadłam w restauracji, zamówiłam spaghetti z owocami morza oraz ulubioną kawę i obserwowałam… Lubię obserwować… Tak można „znaleźć” wiele nowych pomysłów, koncepcji… Ale ja nie o tym… Po drugim takim tygodniu, w Poznaniu, jestem szczęśliwa, że mieszkam w małej miejscowości Witnica...


Spytacie najpewniej dlaczego? Dlatego, że mamy wszędzie blisko, do szkoły, do sklepu, do mechanika, do lekarza, do fryzjera, do restauracji, do przyjaciół… Spotykając mieszkańców (tak naprawdę znajomych) często mówimy sobie „Dzień Dobry”, „Co słychać?”… Często wymieniamy się poglądami… „Wszyscy” się znamy… Czuję się bezpieczna… tak blisko mamy straż pożarną i policję… Znamy tych Chłopaków – fajni, doświadczeni ludzie… Mamy sąsiadów, którzy często powiadamiają nas kto się „kręci” koło naszych domów…


Kiedyś chciałam stąd uciekać… Teraz stwierdzam, że tu jest moje miejsce… tu jest mój dom… Moje miasto a w nim...






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz